Patrzę na te wszystkie pudła umiejscowione w naszym nowym
mieszkaniu, Nowy Jork jakoś zbytnio mnie nie przerażał. Faktycznie był większy
od Minneapolis, ale podobał mi się tłum mieszkańców i zamieszanie jakie w nim
zachodziło. Pomimo, że byłam szarą myszką w tym tłumie, chciałam tu mieszkać. A
zresztą mieszkanie z najlepszą przyjaciółką w ogromnym mieszkaniu opłaconym
przez moich rodziców, było idealnym planem.
– Holly, to mieszkanie jest przepiękne, a co dochodzi do tego,
nasze i tylko nasze! – powiedziałam do przyjaciółki opatulonej swoim beżowym
kocem
– Czy ty kiedykolwiek się męczysz Johnson? Boże nie mam siły na te
kartony, ale faktycznie, jest tu pięknie – widziałam, że na jej twarzy maluje
się niepewność.
Holly była najbardziej śmiałą osobą jaką poznałam, ale gdy
nadchodziły ogromne zmiany, ciężko je przyjmowała, przeprowadziłyśmy się
właściwie w momencie kiedy rzucił ją chłopak z jakim była dwa lata, nie dziwię
się, że siedzi taka opatulona i niezbyt ma ochotę na rozpakowywanie kartonów.
Tak więc, wstałam i poszłam wprost do mieszczącej się nieopodal lodówki.
Wyjęłam schłodzone już wino, jakie kupiłam dzisiaj rano, i pomimo, że nie
wyjęłam jeszcze naszych naczyń, znalazłam jakieś dwa kieliszki. Usiadłam koło
Holly na sofie jaką miałyśmy w salonie i nalałam nam odrobinkę wina.
– Nie mogę na Ciebie patrzeć w tym stanie Holly, wiem, że czujesz
się okropnie, ale kto wie może Nowy Jork, zaczniesz z całkiem nowym ciachem u boku
– zaśmiała się i wzięła ode mnie kieliszek do jakiego dolała sobie różowego
wina
– Rose, słaby z Ciebie komik, ale niech Ci będzie – uśmiechnęłam
się i stuknęłam w geście toastu
– Za nowe życie!
– Za Nowy Jork! – upiłyśmy po sporym łyku, po czym usiadłam do
pudła z moim imieniem, zaczęłam ostrożnie wyjmować rzeczy i zanosić je do mojej
nowej sypialni. Wiedziałam, że nie chcę tego robić jutro, bo będę jeszcze
bardziej zestresowana. Więc chciałam jak najszybciej uwinąć się z urządzeniem
mojego pokoju.
Był klimatyczny, bardzo łagodny i typowo w moim stylu. Ściany w
kolorze piaskowym, do tego białe meble, duże łóżko, no i ogromna szafa na moje
ubrania. Nim wybiła 1:00 byłam rozpakowana, i do tego zmęczona jak cholera.
Holly też uwinęła się ze swoimi rzeczami, zostały nam jedynie naczynia i
sprzęt, ale postanowiłyśmy, że nie zrobimy tego już dzisiaj, musimy wyspać się
na nasze jutrzejsze przygody. Mnie czekała rozmowa o pracę, ją pierwszy dzień
na stażu. Musiałyśmy się wyspać.
– Dobranoc Holly – uśmiechnęłam się lekko do przyjaciółki
– Dobranoc Rose, śpij dobrze – odpowiedziała i zniknęła w swoim
pokoju.
Poranek był dość miły, nie myślałam, że wyśpię się pierwszej nocy
w nowym miejscu, ale myliłam się. Kiedy tylko wyszłam z pokoju, poczułam zapach
kawy, bekonu i jajek. Holly robiła śniadanie.
– Zrobiłam też dla Ciebie – krzyknęła, a ja poszłam prosto pod
prysznic. Czułam ucisk w żołądku, towarzyszący mi zawsze w stresujących
momentach. Nie siedziałam zbyt długo w łazience.
– Jesteś kochana, o której wychodzisz? – złapałam kubek z gorącą
kawą i usiadłam przy stole
– Za jakąś godzinkę, a ty kiedy masz rozmowę? – słowo
"rozmowa" powodowało, że chciało mi się wymiotować, zależało mi na
posadzie w największej firmie w USA.
– O 2, nawet nie wiesz jak się denerwuję – odparłam
– Ubierz tą twoją łososiową sukienkę, a dostaniesz posadę –
rzuciła mi dwuznaczne spojrzenie
– Holly Evans, ogarnij się, to nie jesteś zabawne! – spiorunowałam
ją wzrokiem za co uzyskałam śmiech
– Nie stresuj się Rose, na pewno będzie dobrze, po prostu musisz
zluzować, jak będziesz za bardzo zestresowana to nie wyjdzie to zbytnio dobrze
– mówiła lekko uśmiechając się, po czym spojrzała na zegar – dobra, ja muszę
lecieć, trzymam kciuki kochana! – ucałowała mnie w policzek i po chwili
zniknęła z mojego horyzontu.
A ja czułam się coraz gorzej, nerwy sięgały zenitu kiedy odziana w czarną sukienkę i mój siwy płaszcz opuszczałam mieszkanie. Trzymałam mocno moją teczkę z cv i życiorysem idąc do gmachu. Zależało mi aby dostać tą pracę, wiedziałam że rozwinę się tam na tyle na ile mogę. Spojrzałam na zegarek, miałam pół godziny do umówionego spotkania, nie chciałam się spóźnić więc gestem ręki zatrzymałam żółtą słynną taksówkę.
– Do gmachu firmy Smith proszę – uśmiechnęłam się do kierowcy a on odwzajemnując mój uśmiech zaczął kierować się pod firmę.
A ja czułam się coraz gorzej, nerwy sięgały zenitu kiedy odziana w czarną sukienkę i mój siwy płaszcz opuszczałam mieszkanie. Trzymałam mocno moją teczkę z cv i życiorysem idąc do gmachu. Zależało mi aby dostać tą pracę, wiedziałam że rozwinę się tam na tyle na ile mogę. Spojrzałam na zegarek, miałam pół godziny do umówionego spotkania, nie chciałam się spóźnić więc gestem ręki zatrzymałam żółtą słynną taksówkę.
– Do gmachu firmy Smith proszę – uśmiechnęłam się do kierowcy a on odwzajemnując mój uśmiech zaczął kierować się pod firmę.
Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Wzięłam głęboki
wdech, zapłaciłam za taksówkę, i weszłam do budynku. Był bardzo prosty, ściany
w odcieniach szarości oraz białe meble. Podeszłam pewnym krokiem do recepcji.
Wiedziałam, że nawet nić niepewności może zniszczyć moje marzenia o tej
posadzie. Brunetka uśmiechnęła się do mnie ciepło witając mnie.
– Witam w Smith industry and service jak mogę Pani pomóc? –
uśmiech nie znikał z twarzy kobiety, więc go odwzajemniłam.
– Nazywam się Rose Johnson i jestem umówiona na rozmowę o
pracę z panem Markiem Black – kobieta wykonała telefon, ciągle bacznie mi
się przyglądając. Nie wyglądało to jako spojrzenie pogardy, ale sama już nie
wiedziałam.
– Pan Black zaraz się z Panią spotka, proszę tutaj usiąść,
może sie Pani czegoś napije? – brunetka była aż nadmiar miła,
podziękowałam jej grzecznie i szybko się odwróciłam.
Oczywiście kim byłaby Rose Johnson nie robiąc sobie jakiegoś wstydu w miejscu publicznym, nim zdążyłam zrobić jakikolwiek krok upadłam wpadając na jakiegoś mężczyznę. Moja teczka rozleciała się i wyleciały z niej wszystkie papiery jakie miałam. Nie podnosząc wzroku wydukałam jedynie.
– Przepraszam, jestem niezdarą – podniosłam wzrok aby spojrzeć kogo omal nie przewróciłam. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o spojrzeniu jakie mogło zaczarować, patrzał na mnie z lekkim uśmiechem
– Nic nie szkodzi, każdemu się zdarza – uśmiechnął się i podał mi dłoń w geście pomocy przy wstaniu, złapałam ją dość pewnie szokując sama siebie.
Poczułam słodką woń perfum i przyjrzałam się bardziej jego twarzy. Był bardzo przystojnym młodym mężczyzną. Wyglądał na góra 25 lat. Kiedy odwróciłam się zauważyłam że sekretarka bacznie mu się przygląda i trzepocze swoimi długimi sztucznymi rzęsami. Nie dziwne, był nieziemsko piękny. Napawałam się jego widokiem jeszcze przez kilka sekund, potem schyliłam się aby posprzątać moje papiery. Podał mi moje cv.
Oczywiście kim byłaby Rose Johnson nie robiąc sobie jakiegoś wstydu w miejscu publicznym, nim zdążyłam zrobić jakikolwiek krok upadłam wpadając na jakiegoś mężczyznę. Moja teczka rozleciała się i wyleciały z niej wszystkie papiery jakie miałam. Nie podnosząc wzroku wydukałam jedynie.
– Przepraszam, jestem niezdarą – podniosłam wzrok aby spojrzeć kogo omal nie przewróciłam. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o spojrzeniu jakie mogło zaczarować, patrzał na mnie z lekkim uśmiechem
– Nic nie szkodzi, każdemu się zdarza – uśmiechnął się i podał mi dłoń w geście pomocy przy wstaniu, złapałam ją dość pewnie szokując sama siebie.
Poczułam słodką woń perfum i przyjrzałam się bardziej jego twarzy. Był bardzo przystojnym młodym mężczyzną. Wyglądał na góra 25 lat. Kiedy odwróciłam się zauważyłam że sekretarka bacznie mu się przygląda i trzepocze swoimi długimi sztucznymi rzęsami. Nie dziwne, był nieziemsko piękny. Napawałam się jego widokiem jeszcze przez kilka sekund, potem schyliłam się aby posprzątać moje papiery. Podał mi moje cv.
– Miło było Panią spotkać, Panno Johnson – uśmiechnął
się i odszedł pozostawiając mnie z wspomnieniem jego pięknego wyglądu, nie
zdążyłam nawet odpowiedzieć.
Spokojnie usiadłam na krzesłach i czekałam aż zostanę wezwana na moją rozmowę, coraz bardziej sie denerwowałam, ale próbowałam skupić się na zabawnej sytuacji z panem nieziemsko pięknym, potem usłyszałam jedynie.
– Panno Johnson, Pan Black czeka w swoim gabinecie, zaprowadzę Panią – brunetka znów się uśmiechnęła i zaprowadziła mnie prosto do gabinetu. Kiedy ujrzałam ciepły wzrok Marka Black, od razu łatwiej było mi z nim rozmawiać.
Spokojnie usiadłam na krzesłach i czekałam aż zostanę wezwana na moją rozmowę, coraz bardziej sie denerwowałam, ale próbowałam skupić się na zabawnej sytuacji z panem nieziemsko pięknym, potem usłyszałam jedynie.
– Panno Johnson, Pan Black czeka w swoim gabinecie, zaprowadzę Panią – brunetka znów się uśmiechnęła i zaprowadziła mnie prosto do gabinetu. Kiedy ujrzałam ciepły wzrok Marka Black, od razu łatwiej było mi z nim rozmawiać.
– Bardzo podoba mi się Pani zapał do pracy, widać, że Pani
zależy – uśmiechnął się i wstał podając mi rękę – Witamy w zespole
– gdybym była sama na pewno skakałabym z radości. Dostałam pracę po jaką
przyjechałam do Nowego Jorku, czy mogło być lepiej?
Po obejściu i zwiedzaniu mojej nowej pracy, udałam się ku windzie aby zjechać na dół i udać się do domu, świętować. Pewnym krokiem weszłam do windy, i tam ujrzałam nikogo innego jak Pana nieziemsko pięknego. Nasze spojrzenia skrzyżowały się, a na jego twarzy pojawił się miły uśmiech.
Po obejściu i zwiedzaniu mojej nowej pracy, udałam się ku windzie aby zjechać na dół i udać się do domu, świętować. Pewnym krokiem weszłam do windy, i tam ujrzałam nikogo innego jak Pana nieziemsko pięknego. Nasze spojrzenia skrzyżowały się, a na jego twarzy pojawił się miły uśmiech.
– Jak poszła rozmowa, Panno Johnson? – nie wiem
dlaczego, ale ten mężczyzna sprawiał, że na moich policzkach pojawiał się lekki
rumieniec.
– Dziękuję, bardzo dobrze – uśmiechnęłam się lekko –
Jeszcze raz przepraszam…
– Już nie musi Pani mnie wiecznie przepraszać, bo będziemy
się widywać za często abym miał tego słuchać – powiedział, i kliknął
jakiś przycisk w windzie – Mam nadzieję, że będzie Pani się tu podobać
– Zapewne będzie, pierwsze wrażenie jest niesamowite –
łącznie z tym jak na ciebie wpadłam niesamowity facecie. Rose, uspokój
się, nie znasz nawet jego imienia.
– Może kiedyś da się pani namówić na lunch –
powiedział i wyszedł z windy jaka się dopiero otworzyła, nie dając mi znów
dokończyć. Westchnęłam cicho i zjechałam na parter.
Gdy już wyszłam z budynku poczułam ulgę , że mam to już za sobą.
Postanowiłam, że wrócę pieszo i zajdę do sklepu, kupię jakieś dobre i drogie
wino. Bo w końcu mam co świętować.
Holly, była w domu dość późno i widać, że była wymęczona, ja za to
byłam wcięta.
– Johnson, pijesz beze mnie? Jak mogłaś? – Zaśmiała
się i wzięła kieliszek podając mi – Po tak ciężkim dniu należy mi się
odrobina odpoczynku – spojrzała na mnie, próbując cokolwiek wyczytać z mojej
twarzy – Lepiej mi mów jak rozmowa? Dostałaś się? Ubrałaś tą łososiową
sukienkę? – patrzała na mnie, wiedziałam, że chce wiedzieć wszystko. Taka
już była.
– Nie, poszłam w tej czarnej jaką kupiłam sobie na zakończenie roku. Ten budynek jest ogromny można się w nim zgubić, albo jak ja wpaść na mega ciacho w holu – zachichotałam. Od kiedy ja tak robię?! – No ale mniejsza to ciacho, wchodzę na rozmowę całkiem zestresowana, ale kryję to. Mark okazał się świetnym kolesiem. No i dostałam pracę! – Holly uśmiechnęła się szeroko patrząc na mnie bacznie.
– No to gratuluje, od początku wiedziałam, że nadajesz się do tej pracy jak nikt inny.Ale Rose Johnson, cóż to za rumieniec?
– Nie wiem - zaśmiałam się – Byś widziała jaki on był przystojny… – znów zaśmiałam się a Holly jedynie pokiwała głową w geście poddania sie.
– Weź zejdź na ziemie Rose, bo widzę że śnisz gdzieś na jawie – zaczęłyśmy się śmiać.
– Nie, poszłam w tej czarnej jaką kupiłam sobie na zakończenie roku. Ten budynek jest ogromny można się w nim zgubić, albo jak ja wpaść na mega ciacho w holu – zachichotałam. Od kiedy ja tak robię?! – No ale mniejsza to ciacho, wchodzę na rozmowę całkiem zestresowana, ale kryję to. Mark okazał się świetnym kolesiem. No i dostałam pracę! – Holly uśmiechnęła się szeroko patrząc na mnie bacznie.
– No to gratuluje, od początku wiedziałam, że nadajesz się do tej pracy jak nikt inny.Ale Rose Johnson, cóż to za rumieniec?
– Nie wiem - zaśmiałam się – Byś widziała jaki on był przystojny… – znów zaśmiałam się a Holly jedynie pokiwała głową w geście poddania sie.
– Weź zejdź na ziemie Rose, bo widzę że śnisz gdzieś na jawie – zaczęłyśmy się śmiać.
Ilość wypitego alkoholu pozwoliła mi spokojnie zasnąć, a rano
obudziłam się z jedynie lekkim bólem głowy. Pierwsze co zrobiłam po obudzeniu
się to wzięłam prysznic. Holly jak zwykle czekała na mnie ze śniadaniem.
Kochana, robiła tak od kiedy zaczęłyśmy razem mieszkać na studiach. Przy
porannej kawie rozmawiałyśmy o naszych planach, także o tym, że musimy rozłożyć
resztę rzeczy no i ogólnie ogarnąć nasze nowe mieszkanie. Do pracy poszłam w
wyśmienitym humorze, uśmiechając się do ludzi, czego nie miałam w zwykłym
zwyczaju.
– Dzień Dobry – rzuciłam wchodząc do naszego działu, zajmowałam
się reklamą, jak wiadomo firma Smith “pożerała” mniejsze firmy, a my
zajmowaliśmy się tym aby dać im “nowe życie”. Na moim biurku leżała rozkładówka
wydrukowana przez Marka.
Nie miałam dzisiaj zbytnio pracy, miałam tylko jak to asystentka zaparzyć kawę o dwunastej, “zaaklimatyzować się z stanowiskiem pracy”
Ah.. czuję, że będzie mi się dobrze pracowało z Markiem. No i z tym Panem niesamowitym, tylko nie wiem jeszcze na jakim dziale pracuje, ale patrząc na jego wygląd pewnie w głównym biurze, blisko szefa.
– Rose, mogłabyś przyjść na chwile do mnie do biura? – zapytał Mark uśmiechając się ciepło. Odwzajemniłam jego uśmiech i powędrowałam do jego biura – Na początku chciałbym Cię przeprosić, za to że nie mam zbytnio dla Ciebie pracy, ale niebawem ruszamy z nowym projektem no i myślę…
– Nie wiem, za co mnie przepraszasz. Dzięki Tobie mam pracę, czy więcej mam wymagać? Zresztą to mój pierwszy dzień – uśmiechnęłam się i zauważyłam że Markowi zdecydowanie ulżyło.
– Mogę Ci jedynie zdradzić, że możesz zastanowić się jak możemy rozkręcić małą restaurację w centrum, nie mają zbytu więc kupiliśmy ją na giełdzie, teraz chcemy zrobić z tego miejsca gustowną i bardzo wyrafinowaną restaurację, no i trzeba jakoś ją zareklamować, a to nasza brożka – uśmiechnął się – A i nie musisz mi robić tej kawy, wpadnie do mnie Steve i wypijemy ją razem
– Dobrze, zastanowię się – także się uśmiechnęłam po czym wróciłam do swojego stanowiska pracy.
Nie miałam dzisiaj zbytnio pracy, miałam tylko jak to asystentka zaparzyć kawę o dwunastej, “zaaklimatyzować się z stanowiskiem pracy”
Ah.. czuję, że będzie mi się dobrze pracowało z Markiem. No i z tym Panem niesamowitym, tylko nie wiem jeszcze na jakim dziale pracuje, ale patrząc na jego wygląd pewnie w głównym biurze, blisko szefa.
– Rose, mogłabyś przyjść na chwile do mnie do biura? – zapytał Mark uśmiechając się ciepło. Odwzajemniłam jego uśmiech i powędrowałam do jego biura – Na początku chciałbym Cię przeprosić, za to że nie mam zbytnio dla Ciebie pracy, ale niebawem ruszamy z nowym projektem no i myślę…
– Nie wiem, za co mnie przepraszasz. Dzięki Tobie mam pracę, czy więcej mam wymagać? Zresztą to mój pierwszy dzień – uśmiechnęłam się i zauważyłam że Markowi zdecydowanie ulżyło.
– Mogę Ci jedynie zdradzić, że możesz zastanowić się jak możemy rozkręcić małą restaurację w centrum, nie mają zbytu więc kupiliśmy ją na giełdzie, teraz chcemy zrobić z tego miejsca gustowną i bardzo wyrafinowaną restaurację, no i trzeba jakoś ją zareklamować, a to nasza brożka – uśmiechnął się – A i nie musisz mi robić tej kawy, wpadnie do mnie Steve i wypijemy ją razem
– Dobrze, zastanowię się – także się uśmiechnęłam po czym wróciłam do swojego stanowiska pracy.
Odpaliłam komputer, niczemu się nie dziwiłam, ani firmie z jakiej
jest ani zaawansowanej technologii wszystkich programów. W końcu była to
najlepiej rozwijająca się firma w ostatnich pięciu latach. Nie mogłam trafić
lepiej! Spojrzałam, że w mojej skrzynce odbiorczej czekała jakaś wiadomość.
______________________________________________________________
Nadawca: Christopher Smith
Temat: Bezpieczeństwo pracy
Temat: Bezpieczeństwo pracy
Adresat: Rose Johnson
Panno Johnson mam nadzieję, że tym razem nie zdarzyły się Pani
żadne wypadki podczas pracy.
Christopher Smith, prezes firmy
Smith Industry And Service
______________________________________________________________
Cholera jasna. Szybko wystukałam odpowiedź.
____________________________________________________________
Nadawca: Rose Johnson
Temat: Bezpieczeństwo pracy
Temat: Bezpieczeństwo pracy
Adresat: Christopher Smith
Dziękuję, wszystko w porządku.
Rose Johnson, asystentka kierownika od spraw reklamy SIAS
_____________________________________________________________
– Zdrowy tryb życia Panno Johnson? – usłyszałam za plecami, odwróciłam się biorąc głęboki wdech. Musiałam w końcu się i tak spotkać z Panem nieziemsko pięknym.
– Czasem trzeba zrezygnować z wygody, Panie Smith – powiedziałam uśmiechając się lekko i ruszając ku schodom.
– Może da się Pani namówić na lunch?